niedziela, 1 grudnia 2013

Ab ovo, czyli "od początku".

Cześć!

Mam na imię Asia. Obiecałam sobie kiedyś, że nie będę prowadziła żadnych blogów na jakiekolwiek tematy. Do niedawna uznawałam blogową formę za niepotrzebne zawracanie głowy innym ludziom, wynikające z nie do końca zrozumiałej chęci pisania o sobie i - w ten sposób - "wyrażania" siebie. Tak się składa, że na co dzień lubię dużo mówić, zatem wyrażać się potrafię na rozmaite sposoby. Bycie blogerem wydaje mi się, w gruncie rzeczy, zbędne, tym bardziej że mam w życiu ważniejsze i ciekawsze sprawy na głowie, o których absolutnie nigdy na łamach owego "periodyku" nie wspomnę. Niechże zatem przedstawię Wam mój antyblog. "Anty-", bo dalej jestem trochę "antyblogowo" nastawiona. "Anty-", bo postaram się tu bardzo mało gadać, a wszak w blogach o owo zagadanie zwykle chodzi. Wreszcie - "anty-", bo moje pisanie skończy się z pewnością na trzecim poście, a co to za blog, co nie ma kontynuacji... niniejszym życzę sobie powodzenia. :)

Zacznijmy od początku. Lalovo ab ovo. Dlaczego "Lalovo"? "Lal...", bo chcę Wam opowiedzieć, jak zakochałam się ("lov"!) w pewnej starej lalce i jakie to miało konsekwencje, a "...ovo", bo - wierząc na słowo specjalistom od łaciny - "ovo" oznacza "jajko". Jajko to powszechnie znany symbol nowego życia, a właśnie o nowe życie dane owej starej lalce tu chodzi. "Lalovo" poza tym dobrze wygląda ze względu na układ liter. :)

Proszę, rozgośćcie się i zobaczcie, co (w wielkim skrócie) mam Wam do opowiedzenia.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz